Spotyka się z nim każdy odwiedzający Portugalię. Wielu doświadcza, ale niewielu nazywa. Nostalgia, melancholia, pragnienie-wspomnienie, sen o byłym i niebyłym – słowo saudade próbowano tłumaczyć wielokrotnie.
Carolina Michaëlis de Vasconcelos, w swoim utworze ”Portugalskie saudade” z 1914 roku, dostrzegła jego oksymoroniczny charakter i wskazała na angielski synonim the joy of grief, czyli rozkoszowanie się słodko-gorzkim smakiem tęsknoty. Jak zauważa Ewa Łukaszyk w książce ”Mgławica Pessoa – literatura portugalska od romantyzmu do współczesności” –
„(…) w globalnym świecie, gdzie wszystko wydaje się dostępne wszędzie, możliwość doświadczenia czegoś lokalnego, czego nie sposób znaleźć nigdzie indziej, jest niezwykle atrakcyjna”.
José Malhoa, O fado, 1910
Fado a saudade
Dla wielu saudade to przede wszystkim fado. Jednak rodowód tego słowa jest zdecydowanie bardziej złożony i odległy. Jego archaiczne formy – soidade, suidade, soedade, a także kreolskie sodade wskazują, że kryje ono w sobie element osamotnienia (od łacińskiego solus – sam i solitate – samotność). Co ciekawe można je także skojarzyć z łacińskim salus – dobro, bezpieczeństwo, zdrowie, ratunek.
Średniowieczne saudade
Średniowieczne saudade uznawane było za duchową ułomność, odpowiednik łacińskiego acedia – niemożność zaznania spokoju, dekoncentracja, apatia. W renesansie termin zyskał wyższy wymiar, w pozornym wewnętrznym ubytku dostrzeżono głęboką tęsknotę za niedosiężoną sferą idei. Jednak prawdziwą świetność nadał mu dopiero romantyzm. Almeida Garrett przybrał saudade w szaty narodowego bóstwa. Stało się ono nieodzownym elementem tożsamości, wyjątkowości i dziejowej roli Portugalczyków, co możemy uznać za argument za jego nieprzetłumaczalnością.
Zdaniem Ewy Łukaszyk – „Istotnym paradoksem jest podwójna strzałka czasu zawarta w tym pojęciu. Nie chodzi wyłącznie o nostalgię związaną z tym, co minione i utracone, ale – może przede wszystkim – o tęsknotę do tego, co dopiero ma nadejść: przyszłego spełnienia, jeszcze nieodkrytego lądu, idealnej miłości, wypełnienia przeznaczenia”. Eduardo Lorenço określa saudade mianem podwójnej tęsknoty – wytęsknionego spełnienia odsyłającego do minionej chwały, snu o przeszłości i przyszłości jednocześnie.
W muzyce Cesári Évory, wielkiej pieśniarki z Wysp Zielonego Przylądka, wielu z nas słyszy, przede wszystkim, łagodną wyspiarską melancholię. W rzeczywistości twórczość artystki niesie ze sobą bardzo trudną pamięć przemilczanej historii przesiedlenia czarnych mieszkańców z różnych części dawnego imperium kolonialnego, w tym z archipelagu Wysp Zielonego Przylądka, do robót przymusowych na położonej w Zatoce Gwinejskiej Wyspie św. Tomasza, którą Portugalczycy chcieli zagospodarować pod uprawę kawy i kakao. Kreolskie sodade ma kolce, pobudza do postokolonialnej refleksji.
A czym dla Ciebie jest saudade?
Bibliografia: ”Mgławica Pessoa. Literatura portugalska od romantyzmu do współczesności”, Ewa Łukaszyk.